baner górny         

"Nadbużański Kulig"

30-31.01.2010r.

Klepaczew

W miniony weekend, korzystając z odpowiedniej pogody 9 osobowa grupa Doktorków i sympatyków udała nad Bug na kulig. Z kronikarskiego obowiązku, należy odnotować, że po raz pierwszy w historii wyjazdów kuligowych, płeć piękna była w niewielkiej przewadze.;-) oraz, że kuligi właściwie były trzy (a nie jeden), a każdy w inny. Ale po kolei.
Wyjechaliśmy z Siedlec o godz. 15.46 pociągiem do Fronołowa. Godzinna podróż minęła nam bardzo szybko. Na peronie było śniegu po łydki. Po śladach, gęsiego, przedarliśmy się do drogi, gdzie po chwili nadjechał nasz pierwszy „zaprzęg” : sanie przyczepione do samochodu, który zawiózł nas do Klepaczewa ok.. 10 km. Wrażenia niezapomniane.
Po zakwaterowaniu i zjedzeniu obiadokolacji, ok. godz. 19-tej ruszyliśmy na następną wyprawę, tym razem saniami zaprzężonymi w konie. Jeździliśmy leśnymi drogami, podziwiając piękno nadbużańskiej przyrody i śpiewaliśmy wraz z Gospodarzem piosenki, aby konie lepiej ciągnęły. Drogę oświecały nam gwiazdy i księżyc. W połowie drogi zrobiliśmy sobie się na przerwę na ognisko, upiekliśmy kiełbaski. Dziwne, że kiełbasa z ogniska zawsze smakuje. Na kwaterze byliśmy ok. godz. 23.
W niedzielny poranek po śniadaniu poszliśmy na spacer. Początkowo mieliśmy brnąć w śniegu po bezdrożach nad rzekę, ale zrezygnowaliśmy z tego pomysłu i spacerowaliśmy drogą, po ubitym śniegu (nie chcieliśmy przemoczyć butów). Odwiedziliśmy zabudowania gospodarcze naszego Pana gospodarza i… zrodził się pomysł kolejnego kuligu. Do mniejszych sań, ciągniętych przez jednego tylko konia wpakowało się nas siedmioro i pojechaliśmy zobaczyć Bug. Byliśmy w tym miejscu 4 lata temu i wtedy zjeżdżaliśmy na workach z sianem, teraz nie było to możliwe, bo rzeka wystąpiła ze swojego koryta, górki nie było prawie widać. Do Siedlec wracaliśmy autobusem PKS o 15.28 z Klepaczewa w Siedlcach byliśmy ok. 17.30.

30 31.02.2010 027

30 31.02.2010 063

30 31.02.2010 437

 przycisk a

Dodatkowe informacje

 

Jesteś gościem