„Liwiec na rowerze"
- 26.07.2024 r.
Dolina Liwca, deszcz, piachy i bród. Pod tytułem „Liwiec na rowerze”, w ostatnią niedzielę lipca, wystartowała wycieczka dedykowana już nieco wprawionym w boju, rowerowym turystom, którzy mieli ochotę pojeździć po urokliwych trasach doliny Liwca. Mimo zniechęcających prognoz pogody, na starcie stanęły aż 23 osoby wyposażone w przeciwdeszczowe stroje i determinację, żeby przeżyć ciekawą przygodę. Już po kilku kilometrach, zanim jeszcze dotarliśmy nad ujście Muchawki do Liwca, gdzie przed wiekami stykały się granice trzech krain, pokazał się pierwszy deszcz, zmuszając nas do skorzystania z przygotowanych na tę okoliczność kurtek i płaszczów. Opady szybko ustąpiły, jednak przez pierwszą połowę trasy, często wracały na chwilę, by postraszyć nas trochę, ale niebawem wszyscy się przyzwyczaili i przestali przejmować. Nawet nie było sensu się przebierać, bo było ciepło, a deszcze łagodne. Drugim miejscem w planie wycieczki był kolejny dopływ Liwca, a mianowicie jaz i ruiny dawnego młyna na rzece Kostrzyń. Tam też zrobiliśmy przerwę na posiłek, ponieważ mieliśmy za sobą już 1/3 planowanej trasy. Głównym celem niedzielnego wyjazdu był teren grodziska o powierzchni zbliżonej wielkością do Wawelu, a które powstało nad Liwcem już w XI wieku i istniało prawdopodobnie do przełomu wieków XIII i XIV. Do tej pory zachowały się pozostałości wałów, których wysokość w niektórych miejscach przekracza 5 metrów. Z miejscowości Grodzisk, ruszyliśmy w kierunku Liwa piaszczystym leśnym traktem. Tam trafiliśmy na strugę, która przecięła nam drogę i trzeba było przeprawić się w bród. Niebawem dotarliśmy do Liwa, gdzie wokół kościoła znajdują się ciekawe proekologiczne tabliczki. Wstąpiliśmy też na moment, na pamiątkowe zdjęcie, pod liwski zamek. Główną przerwę regeneracyjną i obiadową zrobiliśmy mniej więcej w połowie trasy, w „Zajeździe na liwskich mostach”, gdzie można zjeść smaczne tradycyjne dania za rozsądną cenę. Kiedy ruszyliśmy w dalszą drogę, rozszalał się chłodny, a zarazem silny boczny wiatr, który dawał nam się we znaki aż do Sowiej Góry, z której rozpościera się piękny widok na meandry Liwca. Na szczęście, kiedy zjechaliśmy ze wzgórza, nagle się uspokoiło i ociepliło, czasem nawet wyglądało słońce, dzięki czemu resztę trasy jechało się już znacznie przyjemniej i lżej, może poza kolejnym już tego dnia, odcinkiem piachorów za miejscowością Witanki. Pod koniec odwiedziliśmy jeszcze urocze miejsce z metalowym mostkiem na Liwcu pod Kapuściakami, by ostatecznie dotrzeć do zakończenia wycieczki nad Muchawką w Iganiach, po przejechanych wspólnie osiemdziesięciu kilku kilometrach. Mimo dość wymagającej trasy i pogody, która dodała nam sporo wrażeń, wycieczka przebiegała sprawnie i w świetnej atmosferze. Dlatego dziękuję wszystkim współuczestnikom tych nadliwieckich przygód i mam nadzieję na wspólne przyszłe wycieczki. Komandor wycieczki Radosław Wysocki